Piekny dzien w Piura, dokladnie w Bosconi.
Dzis byly bierzmowania
Podczas przekazywania znaku pokoju uswiadomila sobie, pomyslalam, ze jestem tu calkiem sama, wsrod obcych mi ludzi, ktorych nie znam, wszyscy w wokol sie sciskaja, a ja sobie stoje i mysle nie znam nikogo, nikogo. Oczywiscie przkazano mi znak pokoju, ale jest inaczej gdy mozna przekazac znak pokoju z osoba bliska. W tym momencie przypomnialam sobie, ze wsrod bierzmowanych jest chlopak, z ktorym pracuje w biblotece i jego Padrino jest Brat ze wpolnoty, poszlam przekazac znak pokoju z osobami, ktore byly i sa tu w tym miejscu najblisze.
Pozniej wspomiany Amigo zaprosil mnie, ze swoja rodzina na poczestunek do siebie do domu po poludniu w czasie kiedy bede mogla. Poniwaz jak wiecie w niedziele jest oratorium na Casa.
Zaproszonie otrzymala prawie cala nasza wspolnota Comunidat, ja przyszlam jako pierwsza, a dziewczyny jeszcze polecialy cos zaniesc do Bosconi, zostalam sama wsrod ludzi mowiacych w innym jezyku. Ojciec domu mowi, ze jestem sama tu u nich, ja na to, „Nie bo jestescie Wy i nie jestem tu sama”, Ojciec dodal „jest jeszcze ten na gorze”.
I wlasnie chcialam Wam powiedziec, ze po mimo poczucia osamotnienia tutaj, chwilowego, nie jestem tu sama jest Bog, ktory dziala przez drugie osoby.
Juz zegnajac sie z rodzina tak nie samowita, w ktorej czlowiek czuje sie jak w domu podszedl do mnie najmlotszy braciszek(chyba dwuletni) i zrobil mi znak krzyza na czole, w tym momencie padly slowa ze dziecko tak robi na dobranoc, musi tu panowac taki zwyczaj, ze rodzina blogoslawi sie przed snem.
Moim marzeniem jest taka rodzina, w ktorej dla najmlotszego czlonka w rodzine jest oczywiste blogoslawienstwo. Rodzina, ktora kocha Boga calym sercem, w ktorej maz jest glowa, ktora zawierza wszystko Bogu. Bylam dzis w rodzine, ktora tak mocno wierzy, a tak nie wiele ma.
Z tego co mi ktos mowil, ze nawet imiona dla dzieci zostaly wybrane z Pisma Sw. Niesamowite a najlepsze jest to ze zyja w takim miejscu, w ktorym naprawde jest trudno o wiare, bardzo trudno jest wychowac dzieci. I nawet tego samego dnia zostala ich cioci czy babci skradziona komorka ze zdjeciami z bierzmowania.
Ja sie nie podaje myslom jaki to jest ten swiat straszny, jest, jaki jest, wazne jest co ja zrobie w tej sytuacji, w ktorej jestem nie wazne czy w Piura, czy w Polsce. Chce byc tu soba i zrobic cos dobrego. Ja tylko marze i wiem, ze marznia sie spelniaja. Tylko trzeba sie ruszyc i zaczac cos robic nie stac w miejcsu tylko robic, nie bac sie, tylko zaczac cos robic.
To dla was mysl;)
„Modlic sie to pojsc na spacer z Bogiem po to, by uzgodnic wspolne marzenia.”
Z Bogiem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz