czwartek, 25 września 2008

SOM

SOM brzmi podobnie jak DOM i tak jest to jakby drugi dom, zawsze otwarty i ciepły.

Salezjański Ośrodek Misyjny mieści się w Warszawie, ale życie tam toczy się trochę innym rytmem niż większości Warszawiaków.

Żyjąc mieszkając w Ośrodku człowiek staje się częścią innego świata, to jakby stara szafa, która prowadzi do Narnii. W SOMie wszystko się zaczyna, tam rodzą się powołania misyjne, tam co miesiąc zjeżdża się grupa młodych ludzi z ideałami i pełnych wiary. SOM jest początkiem wyjazdów w ten nieznany misyjny świat. Przed wylotem każdy tam zawita otrzyma specjalne Boże błogosławieństwo Maryi Wspomożycielki Wiernych. A powracający Misjonarz, wolontariusz pierwsze kroki kieruje do SOMu.

Życie w SOMie wydaję się prostsze, ale tylko z pozoru, ponieważ jak to już komuś mówiłam to jest małe centrum dowodzenia gdzie zapadają decyzje zmieniające losy ludzi. Poważnie! Od tego czy np. projekt na budowę kuchni dla dzieci gdzieś na Madagaskarze dostanie dofinansowanie, zależy czy te dzieci będą mogły dostawać normalne posiłki, przy normalnym drewnianym stole. Normalne dla nas a dla nich???

Normalnie, a skąd się biorą pieniądze? Hm z nieba:) prawie, bo od ludzi, którzy może są jak te anioły, nie mają wiele a się dzielą tym co mają. Dziwny jest ten świat ten co ma bardzo mało odda i te mało dla tego co nie ma nic. Bez tych dobrych ludzi żaden projekt nie zostałby zrealizowany.

Ale cóż czasem, potrzebny jest ten zły żeby można zobaczyć dobro, potrzebny jest ten dobry żeby można zobaczyć zło. Ale o ile świat byłby inny ...?

Ośrodek żyje swoim rytmem godz 6.45 Msza św później medytacja i śniadanie, a wtedy toczą się najciekawsze rozmowy księży:))) Tylko nic nie pisnę ani słówkiem, bo chcę jeszcze wylecieć:) do Peru.

Później praca, tylko trzeba uważać bo przepracowanie grozi bólem brzucha i brakiem skupienia na nieszporach. Tak dosłownie "głupawki" od przepracowania są niebezpieczne dla tego co ją ma, a dla otoczenia jest kolejny powód do śmiechu:)

Ale żeby nie było, w Ośrodku jest dużo pracy i dla przypadkiem odwiedzającego wolontariusza zawsze się znajdzie jakieś zajęcie.

Chciałam jeszcze napisać słówko, że w SOMie pracuje taka siostra przez nas nazywana "Siostra od Aniołów", która podróżnego zawsze przywita pysznym bigosem, i słodkimi jak miód słowami.

Przebywając w Ośrodku, oraz uczestnicząc w weekendowych spotkaniach istnienie Boga jest tak oczywiste, że "głupie" i nie zrozumiałe wydają się słowa zaprzeczenia. Bogiem się oddycha, Bogiem się żyje.



Serce Salezjańskiego Ośrodka Misyjnego



Przebywając w Ośrodku można przeczytać coś takiego:



Refleksje z dwumiesięcznej pracy w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym.

Brak komentarzy: