poniedziałek, 31 sierpnia 2009
Pozdrawiam serdecznie
lecz bedzie trudno wyjechac, poniewaz opuszczajac Polske mialam swiadomosc ze po roku wroce, natomiast wyjezdzajac z Peru nie wiem czy wroce... pragne, ale jak...?
Chcialam w tym tygodniu odprowadziac dzieci do domu kazdego dnia, ale okazalo sie, ze zabili jednego zlodzieja i jak na zlosc cala banda zatrzymuje sie przy jego domu, dokladnie w miejsu gdzie przechodze z dziecmi. Okradaja przechodzacych ludzi i ogolnie sa niebezpieczni czesto pijani, lub pod wplywem narkotykow. Przyszla dzis do mnie dziewczynka i powiedziala seniorita dzis nas nie odprowadzaj, bo moga zrobic cos zlego. Ja uwazam na siebie, ale dzieci sie bardziej martwia i pierwsze zauwazaja niebezpieczenstwo...
Polska jest tak bezpieczna...
Chcialam wszystkich prosic o modlitwe za te dzieci o wstawienictwo Maryi, za ksiezy i osoby pracujace w tym miejscu... modlitwa jest bardzo wazna i mysle ze niezbedna
Rowniez chcialam prosic o modlitwe za zlodzieji, za tych ktorzy zabijaja w tym miejscu ludzi, za chlopow 15-letnich chodziacych z nozami i okradajacych ludzi, za narkomanow i pijakow.
Jesli ktos przechodzi w swoim zyciu trudnosci niech nie boi sie ofiarowac je w intencji tych osob, ktore potrzebuja waszej modlitwy
Dziekuje... niech Bog wynagradza;)
sobota, 18 lipca 2009
28 czerwiec wyjazd z Limy. 28 junio Salida de Lima
zmeczenie wygralo, zaspalysmy, obudzil nas krzyk ksiedza za okna dziewczyny jedziemy....
Biegiem...
Wyjechalismy...
Zwiedzamy Park Narodowy, ktory slynie z wilkow morskich
27 czerwiec. Podroz do Arequipy przez Lime.
W paru slowach pragne Wam opisac podroz na poludnie Peru. Kraj ten jest ogromny trzy razy wiekszy niz Polska o liczbe mnieszkancow prawie identycznej jak w Polsce (niestety nie pamietam liczb:) I zeby dojechac do Arequiy trzeba przejechac okolo 2 tys km.
Z Bosconi wyjechalysmy wczesnym sobotnim rankiem, zeby jeszcze tego samego dnia dotrzec do Limy. I udalo sie do stolicy dotarlsmy wieczorem zjedlismy krotki posilek i Ksiadz nam zaproponowal wyjscie do parku wodnego z roznymi pieknymi fontannami. Miejsce i czas bardzo dobry, zabawa i radosc nie opuszczala nas przez chwilke tym bardziej ze podrozowalismy z 8 osobowa grupa z Cepro Don Bosco Arequipa.
środa, 8 lipca 2009
Pozdrawiam z Arequipy
Koniec czerwca do Piura przyjechal polski Ksiadz Andrzej z mlodzieza z SEO z Arequipy i zaprosil do odwiedzenia miasta w ktorym pracuje, postanowilysmy wykorzystac czesc naszego urlopu i darmowy przejazd do Arequipy.
W ten sposob zobaczylam druga strone Peru, drugie oblicze. (opisze pozniej albo juz opowiem jak wroce)
A teraz jestem na dworcu autobusowym i sie wydostac nie moge, przez strajk w calym Peru.
Lecz mam nadzieje ze dzis strajk sie skonczy, wiec moze sie uda wyjechac do Limy. Czekam mowia ze o 6 autobus ma wyjechac. Do Limy bedziemy jechac tak 16 - 18 godzin, pozniej z Limy do Piura 13, wiec taka podroz jak do Polski.
Dzis wyszlam na ulice i jak nieposluszne dziecko z aparatem ktore konieczne musi zrobic zdjecia strajkujacym. Ogromnie duzo ludzi strajkowalo, ze taksowki nie mogly przejezdzac.
Ludzie strajkuja poniewaz weszly nowe przepisy tranzytowe, bardzo rygorystyczne. Za drobne przekroczenie duze kary pieniezne, przy niskich zarobkach.
Dzis rowniez dostalam wiadomosc ze mojemu koledze z Piura skradziono samochod. Samochod ktory sluzyl jako taxi do pracy, mozna powiedziec ze stracil prace i samochod. Tutaj nie jest latwo o prace, a kradzieze sa na porzadku dziennym.
Pozdrawiam serdecznie
Dziekuje za pamiec i modlitwe...
sobota, 20 czerwca 2009
Berbena
wstawilam nagranie z przedstawienia jakie zrobila mlodziez z Bosconi na zakonczenie nowenny Mari Wspomozycielki Wiernych.
niedziela, 24 maja 2009
Maria Auxiliadora
piątek, 15 maja 2009
Pozdrawiam Serdecznie
U mnie, jak kazdego dnia oratorium, w ostatnim czasie chodzilam po slamsach spotkalam moich oratorianow radosnych krzyczacych. Maja chyba tylko "nic" a tacy radosni. Kochane dzieci przychodza przytylaja i patrza mi w oczy zastanawiajac sie jaki mam kolor, czy sa pomalowane a moze wilgotne od lez, przychodza zakradajac sie od tylu, zeby zaskoczyc, i krzyknac senorita Aneta.
Sciskam mocno z Peruwianskich piaskow...
poniedziałek, 4 maja 2009
Twojego Tate mozna wypozyczyc?
- od Taty czasem przyjedzie i cos przyniesie
- moj to nic mi nie kupuje, czasem tylko przyjdzie na chwile, ale dobrze ze przyjdzie...
Przysluchiwalam sie rozmowie dwoch dziewczyn, ja na to, moj Tata zawsze jest, dziewczyny odpowiedzialy troche zartem, "a Twoj Tata niechce popracowac jako Tata, mozna go wypozyczyc?"
Rozwody, separacje, slowa, ze jestem z 3 kompromisu...
Chyba, jak to by powidzialam moja mama jestes w czepku urodzona, moja rodzina jest cala bez rozwodu i moj Tata jest zawsze...
sciskam Was ;)
środa, 22 kwietnia 2009
Gdy lobuziak bierze w swoje rece rozaniec...
I te moje lobuzy od ucieczek, szczurow i chodzenia na rekach, dzis wychodzac z jadalni zaczeli mnie prosic o branzoletke, gdy im mowie, ze to rozaniec i niemoge im go podarowac, bo to prezent. Jerson zaczal mnie prosic o rozaniec, a po chwili cala piatka zaczela krzyczec, ze chca rozaniec. Ja na to dobrze, ale siadamy i mowimy caly rozaniec. Poszlam wyciagnelam rozance takie na palec, pokazalam jeden i mowie podaruje, ale wczesniej mowimy caly rozaniec. Osoby sie temu przygladajace zaczely sie dyskretnie usmiechac, a ja razem z dziecmi zaczelam mowic rozaniec, piec tajemic. I to jest niesamowite, ze te same dzieci uciekajace, niesluchajace sie, siedzialy i wymawialy swoje intencje, w ktorych chca sie modlic, zamykaly oczy i rozkladaly rece, i sie modlily, i prosily o chleb na kazdy dzien, o pokoj, zeby sie ludzie nie bili, prosili za ksiezy, o to zeby mogly odrabiac swoje zadania… Zmowily caly rozaniec, dostaly swoje male rozance, szczesliwe krzyczac “dziekuje Aneta!” poszly do swoim domow, gdzie za podloge sluzy ziemia, a za dach nasze niebo niebieskie…
Czesto tu slysze, ze dzieci tu nie zmowia calego rozanca, nie wysiedza (to mowia dorosli)… i dzis przeczytalam takie zdanie, ze potrafimy zrobic bardzo wiele dopoki ktos nam nie powie, ze to jest za trudne lub niemozliwe… i tak sobie pomyslalam, ze tym dzieciom jeszcze nikt nie zdazyl powiedziec, ze rozaniec jest nudny i zadlugi, zeby go odmawiac… a my dorosli za nim zaczniemy mowic rozaniec najpierw zaczniemy rozwazac, ale przeciez jest taki dlugi i czesto ograniczamy sie tylko do jednego dziesiatka lub rezygnujemy z jego odmawiania…
Nativo, chcialbym jeszcze pare slow napisac o tym chlopcu. Wsrod chlopcow odmawiajacych rozaniec byl Nativo (jego imie pochodzi od Navidad znaczy Boze Narodzenie) Dzis pomagalam Nativo odrobic prace domowa. Rozmawiajac zapytalam, co robi twoja mama?, “pracuje w fabryce”, a co robi twoj tata? “nie mam taty” chwila milczenia, po chwili mowie, wiesz, ze masz tate, i to wielkiego? Pytam, wiesz jak ma na imie? “nie”, ma na imie Bog. I nastepnym razem kiedy ktos Cie zapyta czy masz tate powiesz, ze masz tate i ma na imie Bog. Po skonczonej pracy pytam chlopca masz tate, mowi “nie”, a to, co Ci mowilam, odpowiada “tak mam”.
Dzieci, ktore do nas przychodza potrzebuja rozmowy, chca byc zauwazone, czesto mysla, ze poprzez krzyk, bojki, zwroca nasza uwage. Tu jest rzecza czesta, ze dzieci nie zyja z obojgiem rodzicow, ze bardzo czesto to ojciec opuszcza zone i dzieci, dla innej kobiety. Nasze dzieci zyja w trudnym swiecie, zebrzac o chlep, i o ubranie. Starmy sie pomoc na ile mozemy, Pierwsza rzecza czlowieka jest zaspokojenie podstawowych potrzeb, oferujemy naszym dzieciom cieply posilek, pomoc w nauce, ale w tym wszystkim chcemy nauczyc ich godnosci, jako osoby i dziecka Bozego. Chce im dac rozmowe, ktorej czesto brakuje w domu, uwage, radosc i milosc. Moje lobuziaki sa moja szkola cierpliwosci.
poniedziałek, 20 kwietnia 2009
Moje Aniolki
Dzis natomiast stwierdzili, ze foramcja jest nudna i zrobia mala ucieczke po Boskoni... na nieszczescie weszlam w nieodpowiednim momencie dla nich, i przylapalam ich na tym ... lecz tu czy profesor widzi czy nie, nie wazne, zaczeli uciekac, ale gdzie... zaczeli biegac po calej Bosconi, a ja sie zastanawialam co zrobic, zeby nie krzyczac naklonic ich do pojscia na formacje... koniec koncem udalo sie i posluszni poszli ze mna. Dostali mala kare... ale...
Pozniej spotkalismi sie w komedorze, jedli jak wyglodniale wilki, proszac o wiecej...
Pozdrawiam...
niedziela, 12 kwietnia 2009
do grobu Pana ...
milosc niosla Jana do Chrystusa.
Zycze zeby wielka milosc do naszego Pana dawala nam sile zeby wstawac i zyc kazedgo dnia dla niego i przez niego, dla osob do ktorych zostalismy poslani. Niech nasze zycie staje sie darem, niech nasza osoba i postepowanie bedzie darem dla drugiego czlowieka.
Zycze Wam tego szczegolnie w tym czasie...
piątek, 10 kwietnia 2009
Wielki Piatek
Wczoraj jak wracalam o polnocy do Boskoni po drodze wydzielismy grupe 9 osob z Bosconi, dzis sie okazalo ze zostali okradzeni z wszystkich pieniedzy i nie mieli jak wrocic, otoczyla ich grupa zlodzieji 15...
Nawet nie wyobrazacie sobie, jak mi glupio ze nie zatrzymalismy sie wczoraj... dzis chodzilam i przepraszalam ich za to..., a sama zaczelam sie zastanawiac dlaczego...?
Mysle, ze caly czas za malo znam miejsce, w ktorym jestem...
I czuje sie, jak na szkole u Pana Boga, ktory pokazuje zycie wielu ludzi tu jest twarde i ciezkie...
A ja wczoraj chcialam wracac na pieszo...
To tak chcialam napisac ze te swieta sa szczegolne i mysle ze w zyciu tak nie przezywalam tego okresu w ten sposob, napewno na to wszystko ma wplyw miejsce, i dzielace kilometry od Polski.
Tu w Peru w piatek sie nie sprzata wszystko juz musi byc gotowe, nawet sie mowi, ze czlowiek musi wczesniej byc umyty i czysty. Rozmawialam dzis z Pania ktora u nas gotuje, opowiadala mi jak ona wychowuje swoje corki np. ze w piatek nie mozna sie poklocic, ubierac rzeczy z intensywnycmi kolorami, mowic zbyt cieszkich zartow, poniewaz jak pozniej spojrzec na krzyz i na Jezusa, ktory wzial na siebie grzechy wszytkich nas.
Piatek tu w Bosconi ma byc dniem refleksji, wyciszenia, kontemplacji.
czwartek, 9 kwietnia 2009
Opowiesc z Narnii
Dzis Wielki Czwartek rano razem z Ania wybralam sie na slamsy. Dla dzieci przygotowalysmy film Opowiesc z Narnii. Ogladalam go w Polsce, ale nie ma to, jak sie oglada w domku na slamsach z okolo 50 dzieci, ktorzy tak przezywaja, klaszcza, ciesza sie, ze lew zyje a czarownica zostaje pokonana, natomiast dzieci z Narni staja sie krolewiczami i ksiezniczkami.
Piekna historia, bardzo chcialam, zeby dzieci choc na chwilke poczuly, ze sa swieta. Pamietam, jak bylam mala lubilam obejrzec dobra bajke w czasie swiat.
Niewiem czy ktos z was zauwazyl zwiazek miedzy opowiescia z Narni a historia zbawienia, to pytanie zadawalismy dzieciom, za kazdym razem znalazly zwiazek...
Ps. niestety nie mam zdjec, ale mozecie sobie wyobrazic niewielki domek, krzeselka, drewniana deska i okolo 50 dzieci w srodku na podlodze, w drzwiach, zapatrzonych w ekran telewizoru, zadajacych pytanie senorita a lew bedzie zyl? senorita kiedy bedzie wojna?...
W poludnie przed Msza Sw czyscilam kielichy, Ks Piotr przyszedl i powiedzial ze w tym bedzie dzis najwazniejsze... Pierwszy raz mialam okazje myc kielichy w wielki czwartek do Mszy Sw.
....
Tu w Piura w wielki czwartek chodzi sie do 7 kosciolow. ....
Przed chwilka wrocilam z pielgrzymiki po 7 kosciolach w Piura...
Niesamowite wlasciewie to chodzi sie odwiedzajac najswietszy sakrament, wchodzi sie do kazdego kosciola na chwilke adoracji, odwiedzalam razem z grupa mlodziezy z Bosconi. Ostatnim kosciolem bylo Sankturium Mari Wspomozycielki Wiernych, w tym kosciele zawsze jak wchodze czuje czastke polskosci, i tak tez bylo tym razem ...
Powrot kolega mi zaproponowal piesza,... ja na to pewnie wracamy pieszo, pozniej po dojsciu do postoju taxi wszyscy stwierdzili, ze jest za pozno i zbyt niebezpiecznie... oczywiscie w miedzy czasie mi wyjasnili co sie moze stac ... wrocilismy taksowkami bezpieczniej...
Pozdrawiam...
Z Panem...
poniedziałek, 16 marca 2009
Ksieza misjonarze...
Polscy ksieza...
Rzeka Marañón
Rodzina, ktora odwiedzilysmy pierwszego dnia pobytu w San Lorenzo. Rodzina ta zyje w dzungli nad rzeka.
czwartek, 12 marca 2009
W dorzecza Amazonki...
Po skonczonych wakacjach korzytajac z okazji ze nie ma rzadnych konkretnych zadan postanowilysmy z Ania wyjechac z Bosconi i odpoczac. Plan podrozy, polaczenia wszystko zostalo przedstawione Ksiedzu, do ostatniego dnia czekalysmy na odpowiedz, problemy sie pietrzyly i myslalysmy, ze nici z naszego wiazdu. W noc przed planowanym wyjazdem otrzymujemy zgode radosc wielka ... zaczelam robic pranie i sie pakowac (pozno poszlam spac). Nastepnego dnia robie ostatnie zakupy i razem z Ania jedziemy kupic bilet do Chiclayo.
Podroz pelna przygod i trudnosci, ale...
Postanowilysmy wyroszyc do Amazonki, do San Lorenzo odwiedzic poskich ksiezy i poznac ten inny swiat. Wychodzac z Bosconi mowie do Ani "czuje przygode" ... i sie zaczelo zaledwie przekroczylysmy prog Bosconi pokupieniu biletow, pojawil sie problem. Taksowka, ktora wracalysmy sie popsula w drodze, tak, ze spoznilysmy sie na obiad i autobus. Dzieki interwencji Ks Piotra zdarzylsmy na drugi autobus i bez placenia dodatkowych pieniedzy. Udalo sie jedziemy do Chiclayo gdzie czeka nas przesiadka do Tarapoto.
Podotarciu na miejsce okazuje sie, ze nie ma autobusu obeszlysmy 10 firm przewoznych, wszedzie slyszymy "nie ma miejsca". Mi ani sie mysli nocowac w obcym miescie. Wpadlam na pomysl, ze poczekamy przy odjezdzajacym autobusie moze ktos nie przyjdzie i wtedy uda nam sie pojechac. Okazalo sie, ze nieprzyszla 1 osoba, zgodzili sie mimo to nas zabierac, juz odjezdzamy wbiega spozniona osoba, przenosza nas do kabiny kierowcow i tam na jednym siedzeniu jedziemy przez ok 10 godzin w nocy. Nad ranem zwalnia sie miejsce i przenosza nas na gore do pasazerow.
Autobusy troche tu inaczej wygadaja sa wygodne i normalne zalezy jeszcze od lini, kabina kierowcy jest calkowicie oddzielona od pasazerow. Ciekawe doswiadczenie i troche meczace. Jadac tak moglam obserwowac Peru noca, w pewnym momencie dojezdzamy do ogromnej kaluzy Ania spi ja patrze na kierowce on na mnie, w mojej glowie pojawil sie obraz pchanego autobusu przez pasazerow, a kierowca potraktowal to jak zwykla kaluze i przejechal bez problemu. Kierowcy gdy nie moga usnac pija herbare z lisci koki, ciekawe nie, ale to jest tu notrmalne.
Zmeczone dojechalysmy rano do Tarapoto, na miejscu sie okazalo (bylysmy wczesniej uprzedzane), ze przejazd do Yurimaguas jest okolo 17, poniewaz sa budowy na drodze i nie mozna przejezdzac. Caly ten czas probowalysmy sobie zorganizowac, ostatnie godziny spedzilysmy na parkingu czekajac na odjaz. Obserowalam sobie pewna grupe chlopcow biegajacych i myjacych samochody. Mlodzi w wieku 8-13 lat,po skonczonej pracy caly swoj sprzet umyli, czyli jakies szmatki i kubelki, umiescili wysoko na murku. Pozniej kiedy juz poszli przypomnialam sobie o ciastkach, ktore wzielam z Bosconi, wlozylam im do jednego wysoko umieszczonego wiaderka, nastepnego ranka beda mieli niespodzianke...;)smaczna.
Wyjechalismy przed 17 do Yurimaguas ale nici z tego czekanie w kolejce nas nie ominelo, po 18 otworzyli przejazd. Jechalysmy taksowka, ale to byla jazda przez gorzyste tereny pelne zakretow, wygladalo to jak rajd. Zastanawialysmy sie z Ania czy facet sie czasem nie zalozyl o to kto pierwszy bedzie w Yurimaguas. Ruszyl, jak szalony trabiac i mijajac na zakretach, wyprzedzil wszystkich zostal mu tylko do wyprzedzenia samochod lepszej marki i cala droge go gonil, a pare minut wczesniej padal deszcz, wiec cala szosa mokra, jak nic cale zycie stanelo przelecialo mi przez glowe. Dojechalysmy zywe do miasta. W momencie gdy wjezdzamy jest juz noc, zblizajac sie do stacji zaczynaja biec za nami faceci, wbiegaja z przodu i z tylu wrzeszca i wsadzaja glowy do samochodow, przerazona prztrze jak nic chca nas okrasc, wszyscy wysiedli tylko ja z Ania siedze ze strachem w oczach, probujac jakos schowac swoja torebke z aparetem. Po chwili sie okazuje ze oni tak za klijentem, sa to osoby ktore prowadza mototaxi i szukaja pasazerow. Szalenstwo tak szukac pasazerow??? Bierzemy mototaxi i dojezdzamy do domu wikarialnego, jak sie cieszymy gdy drzwi otwiera nam Ks Roman z Polski. Nie moglismy zawiadomic nikogo z Ksiezy, z braku zasiegu, i tak szybkiego wyjazdu, ksieza byli tylko poinformowani, ze chcemy w tym czasie wyjechac, ale nie wiedzieli czy na pewno poniewaz nie potwierdzilysmy.
Szczescie we wszystkim najtrudniejsza czesc podrozy za nami, teraz juz ks. Roman pomogl zalatwic nam nocleg i przejaz z Yurimaguas do San Lorenzo.
Gdy koncza sie drogi, a zaczynaja sie rzeki ...
W Yurimagus jest ostatnim miastem gdzie mozna dojechac samochodem, teraz sie rozpoczyna droga wodna, inne zasady ruchu.
Do San Lorenzo mozna plynac lancha, statek ktory plynie 24 godziny, spi sie w hamaku i na swoj poklad zabiera wszystko, co moze ludzi i zwierzeta, troche, jak arka Noego. Mozna tez leciec avioneta malym 3 osobowym salmolotem. My wybralysmy trzecia wersje poplynelysmy deslisadorem troche jak lodz motorowa. Wstalysmy wczesnie rano 5. 15 przy porcie i czekamy. Dzieki pomocy jednej milej Peruwiaki udalo sie wyjechac zaraz na drugi dzien, mialysmy szczescie akurat transportowano srodki medyczne do Saramirisa. Wyjechalysmy Ks Roman zostal aby pozalatwiac swoje sprawy.
Swit wstaje a my przemierzamy rzeke Huallaga, podziwiajac niekonczaca sie zielen, ktora zmienia swe kolory od ciemnej nocnej zieleni poprzez jasna sloneczna. Czuje sie jak bym poznawala cos wielkiego i niesamowitego cos co moge widziec tylko raz w zyciu. Ogromne potezne drzewa rolisnos tak wielka, ptaki i co jakis czas delfin robi salto, sa tu troche inne delfiny bardziej kolorowe i mniejsze. Dwa razy dojzalam pelzajacego po wodzie weza i zrobilam mnustwo zdjec plynacych lodzi zielieni domow.
piątek, 20 lutego 2009
Pryzmat
Wiecie dzis odjechalo 3 braci, z ktorymi pracowalam przez miesiac... troche smutno nie lubie pozegnan, niesamowici, zrobili nam prezenty... niesamowity czas i ludzie.
Dzis chlopiec mnie zapytal czy jestem zakochana ja nie, a on na to, a swojego zycia nie kochasz i Boga? .....
Rozmowa sie rozkrecila i zaczeli mowic ze trzeba kochac, ja na to opowiedzialam im cos...
Zeby kochac ludzi trzeba pokochac Boga, pozniej mozna pokochac wlasciewie czlowieka. Poniewaz tylko Bog potrafi doprowadzic czlowieka do drugiego czlowieka, bez grzechu i zla. Podalam im przyklad, ze Bog musi stac sie jak pryzmat na ktore pada swiatlo i przemienia ten promien w przepiekne kolory. Tak ma byc z nasza milosc, ktora kierujemy do Boga, tylko On z naszej milosci moze uczynic piekna tencze kolorow.
..............
Tu w Peru zchwycam sie polskimi tancami, w Peru wiekszosc potrafi tanczyc swoje tance, nie maj z tym problemu, w Polsce zanika to co tu jest wciaz zywe....
Sciskam :)
czwartek, 19 lutego 2009
środa, 18 lutego 2009
Z Myśli Ojca Pio
poniedziałek, 16 lutego 2009
Juz sie skonczylo... i
Przed wyjazdem wiedzilam, ze przychodzi w wakacje tak 700 dzieci, w tym roku zapisalo sie ponad 800. Troche sie zastanawialam jak to wszystko ogarnac, poszlo i uff jak to sie wszystko udalo...
Na koniec byla Msza Sw i z Ania zrobilysmy procesje z darami tanczac, super wyszlo. Jako podklad muzyka Condor Pasa jest to muzyka najwazniejsza dla Peruwianczykow i do tego jest specjalny taniec, ktory tanczono gdy Peru bylo najezdzane przez Hiszpanow. Przygotowalysmy taniec poloczenie tanca Condor Pasa z Polonezem i troche naszej inwencji.
Teraz przenoscimy krzesla stoly, robimy ewaluacje i w wolnym czasie jezdzimy z ulotkami po parafiach informujac i zapraszajac do Bosconi na przygotowania do komuni, bierzmowania i nauke do Cepro.
Caly czas sie tu cos dzieje i czasami sie zastanawiam kto to wszystko ogarnia. Bog czuwa Ks. Piotr daje z siebie wszystko.
Sciskam mocno!!!
Dzis sie troche dowiedzialam jak jest na ulicy (na tej konkretnej ktora znam), smutno ze takie rzeczy dzieja sie za brama...
Wczoraj caly dzien spedzilam w kuchni, troche na paczatku bylam zla za to ze mnie zostawili w kuchni, a wszyscy ruszyli na akcje ulotki. Gotowalam dla 3 wolontriuszek, 5 braci, 3 ksiezy i dla 2 osob pracujacych na gospodarstwie. Na pomoc przyszly dwie siostry salezjanki (bez nich chyba bym sie zaplakala), ktore pozniej tez zostaly na obiedzie. W sumie to obiad na 15 osob. Takiej rodziny w zyciu nie mialam, u mnie w domu w Polsce 7 osob. Ale co chce powiedziec brat mnie zaczola namawic Aneta zostan w Peru otworzysz restauracje, o mozesz gotwac w seminarium... chyba musialo smakowac?
Na kolacje byla pizza;)
Dzieki;)
sobota, 14 lutego 2009
Día Amistad
Rowniez jest to troche dzien zakochanych, ale sie nie ogranicza tylko do zakochanych, jest takze dniem przyjazni.
Piekne nie ;)
Pozdrawiam wszystkich moich przyjaciol, i zycze Wam zebyscie w zyciu doswiadczali prawdziwej przyjazni, zastanawiam sie troche nad tak znanym slowem.
Czym dla mnie jest przyjazn nie wiem zastanawiam sie, czy gdy jestesmy dla drugiej osoby bez wlasnych oczekiwan i wyobrazen o drugiej osobie, otwarcie czekajcy na poznanie jej bez sterotypu i wzoru, ideau, jaka ta osoba powinna byc, nie oceniajac a przyjmujac osobe w przyjazni i akceptacji z godnoscia. Piekna jest przyjazn, prawdziwa ... jak wiele ludzi teskini za wartosciami tak pieknymi, a szczescie tych, ktorzy moga ich doswiadczac.
Sciskam;)
czwartek, 12 lutego 2009
Noc czy dzien?
Co u mnie ostatnio troche chodze taka dezanimada, ciagne ostatkami sil. Bez obaw kiedy braknie prosze o doladowanie na Mszy Sw. I tak poranna Msza Sw mnie ciagnie, wstaje zmeczona ide na Msze zaspana, a po Mszy przychodza sily pomysly, i radosc, nagle spontanieczne zarty i smiech. Msza Sw. ciagnie ...
Wlasnie uswiadomilam sobie, ze rano wstawilam pranie, a teraz jest po objedzie i zapomnialam wywiesic,....
Chcialam Wam napisac ze wczoraj byl piekny ksiezyc. Wczoraj sie zeszlo z wypelnianiem dyplomow do okolo 12 w nocy na tyle mi starczylo sil. I normalny czlowiek poszedl by spac, a ja czasem nie mam ochody isc spac, lubie sobie isc na patio na boiska, gdzie w dzien mozna tylko pomarzyc o ciszy i polozyc sie plackiem i patrzec w niebo. Wczoraj poszlam sobie pod pomnik, ktory jest w centrum oratorim, to jest taki pomnik na ktory jest przyzwolenie wchodzic. I ten pomnik ma taka fajna kolyske gdzie kazdy sie zmiesci dziecko i dorosly. Z tego miejsca wczoraj byl najlepszy widok na ksiezyc.
Wiecie, co Wam powiem przyszla mi taka mysl wczoraj, ze Slonce i Ksiezyc to takie oczy Boga, przez ktore Bog nieustanie patrzy na ziemnie. Nawet, jesli sa chmury wiemy ze Ksiezyc i Slonce jest zawsze, tak samo Bog chodz go nie widzimy wiemy ze jest zawsze! Gdy sa dni i noce bez chmurne, gdy mozna sie cieszyc sie cieplem slonca i pieknem Ksiezyca, to jest tak jak w naszym zyciu kiedy Bog jest blisko w ciszy i spokoju, problemy sa gdzies daleko, niewazne, cieszymy sie, ze Bog jest blisko i tak oczywisty i prosty.
Lubie po dniu zabiegania, halasu i krzyku isc, poszukac siebie... siebie i Boga czy jest, czy juz mi uciekl, w moim zabieganiu, lecz On czuwa, szuka i dba o Ciebie i Mnie....
sobota, 7 lutego 2009
Jak to z tymi sterotypami?
Na moje drugie pytanie jaki sterotyp maja kobiety tu w Peru nie otrzymalam odpowiedzi... kobiety Peruwianskie nie maja sterotypow? Zaczelam sie zastanawiac czy kobiety w Polsce maja sterotypy? kazdy sam moze sobie odpowiedziec?
Tu w Peru kobiety, mysle ze sa bardzo kobiece, ubieraja sie kobieco i podkreslaja swoja urode. Sa tez przynajmniej tu w Boscocni szanowane i faceci... fajnie milo traktuja tu kobiety, ze nawet nie potrafia znalezc u nich sterotypow ;)
Tak sobie mysle czasami, ze Peru to taki ¨Zakochany kraj". I tak jak zakochani zyje chwila, muzyka. Nie mysli o jutrze. Ludzie sa tu emocjonalni uczuciowi, rozmarzeni, czasami zamysleni, ze swoim nieladem, goracym klimatem wolnym krokiem, i takim spokojem, jak sie cos nie udaje to sie swiat nie wali....
Wszystko takie wyraziste, dziecko z ulicy odrazu rzuca sie w oczy ze swoim dzikim wzrokiem, mowa arogancka, ktora w podtekscie mowi "a co mi zrobisz" i z sercem ktore szuka moze dla kogos jestem cos wart, moze ktos mnie widzi i kocha, i mysle ze w tym dzikim zabieganym wzroku mozna dostrzec pytanie czy jest dla mnie tu miejsce? miejsce jest, ale ciezko takiemu dziecku wyjsc z ulicy i nagle zaczac przychodzic do Bosconi. Poznalam jakis czas temu trzech chlopkow, ktorzy skutecznie uprzykszaja zycie napotkanym osobom, maja swoje sposoby. Wiem ze maja na imie Juan, Julio i Jon nigdy nie wiem ktory jest ktory, ale to zawsze z tym zwiazany smiech i moja zaczpka i usline trafianie, moze sie uda w koncu nauczyc...
Sciskam Was mocno i pomyslcie ze nie ma w twoim domu telewizora.... i co robicie?
....................................................................................................................................................................
A teraz pomyslecie, ze nie ma komputera... i co robicie? ...................................................................
A teraz pomyslecie sobie ze w waszym domu telewizor jest od ok 50 lat i wczsniej nie istnial ani telewizor i ani komputer.......................................................................................................................
Czy ludzie sie nudzili przez te wszystkie lata? ...
A teraz pomyslecie ile czasu spedzacie przed telewizorem....?
I ile razy bliskiej osobie powiedzieliscie nie mam czasu?.....
Pamietam w modlitwie
Pozdrawiam;)
poniedziałek, 2 lutego 2009
Karnawal w Piura
i przepraszam ze ostatnio malo pisalam rozne rzeczy sie na to zlozyly zwiazane z dostepnoscia intetrnetu, czasem, itp.
Wiele sie dzieje i dzialo jak juz pisalam spora grupa dzieci przychodzi teraz do Bosconi. Ja zajmuje sie glownie administracja podbijaniem karnetow i bandazowaniem paluszkow, i podawaniem alkolu takiego srodka chyba na wszystko, jak nie wiadomo, co zrobic to napewno alkol pomoze napewno nie spowoduje uszczerbku na zdrowiu. Wydaje material sportowy, z tym mam najwiecej zamieszania i jak probuje ustawiac profesorow to mi mowia "¡jak Peruwianka!" ja odpowiadam z moim kobiecym westchnieniem "rozumiem te kobiety".
W Peru karnawal w pelni, ktory czasem doprowadza mnie do rozpaczy... Tu karnawal ozacza to ze przez dwa miesiace jest przyzwolenie na lanie woda. Lanie, doslownie tu sie leje wiadarami, rzuca balonami napelnionymi woda. I mnie tez to nie omija najgorzej jest kiedy raz wybralysmy sie z Ania do miasta, udalo sie przejsc pare krokow i wybiega facet z wiadrem. Wracamy cale mokre zmieniamy ubrania i tym razem druga strona, w duchu sie modlac, zeby tym razem nikt nie wylecial z wiadrem. Czasem przchodze obok lejacej sie grupy i nawet nie mysla mnie lac, a czasem do nawet do Bosconi wbiegna lub przez brame rzucaja, zeby za wszelka cene tylko zmoczyc. Najwieksza mam satysfakcje, kiedy nie spieszac sie wolnym krokiem sobie ide, a wokol rzucaja blaonami i trafic nie moga.
Sytuacje bywaja rozne najgorsza byla ostatnio kiedy do Bosconi weszla grupa chlopakow z ulicy, mnie wolaja, zeby ich wyprowadzic, prosze o pomoc nikt nie idzie ze mna. Zostaje sama na przeciw chlopkow, dla ktorych w pewnym momencie staje sie tarcza. Wszystkie mozliwe balony z woda ktora miekli poszly na mnie. Poszli sobie, a za plecami slysze smiech osob, ktorych prosilam o pomoc. Poszlam sobie tak szybkim krokiem i zabierajac przy tym torebke, tak jak czasem kobieta potrafi z taka "duma". Przyznacie niektore sytuacje jakie tu przechodze to jak z filmu. A wiec jak sie skonczylo ja zniknelam a oni zaczeli mnie szukac.... lecz nie znalezli, pozniej przyszly do mnie dwie osoby i mnie przeprosily. Ale o co w tym wszystkim chodzi, jak rozmawialam z jednym bratem to mi mowil, zebym sie cieszyla, ze to woda, poniewaz w miescie niedaleko smaruja pasta od butow, lub sypia bialym talkiem. No coz mi do smiechu nie zabardzo, ale dlaczego zadnej pomocy ze strony osob z ktorymi pracuje? O toz nie wiem moze chodzi o to ze lanie woda jest tak powszechnie akceptowane, a z drugiej strony tu troche taka mentalnosc, jak Cie beda okradac na ulicy tez nikt nie przyjdzie Ci z pomoca. Troche smutny koniec calej histori, ale karnawal caly czas trwa. Mile jest czasem to, ze jak ide z bratem klerykiem ulica i kiedy zwraca uwage chlopakom z balonami wypenionymi woda, to powstrzymuja sie od rzucania.
Sciskam wszystkich mocno z goracego Piura. Pamietam wszytich i moj rocznik wiem, ze teraz sesja egzaminy i tez wiem, ze jak zawsze super sobie poradziecie.
Aneta
piątek, 9 stycznia 2009
Pozdrawiam i pamietam
Na razie nie ucze bardziej sie zajmuje wszelkimi przygotowaniami. W nastepnym tygodniu rozpoczynam warsztat bizuteria.
Pozdrawiam i sciskam.
Dziekuje za modlitwe.
czwartek, 1 stycznia 2009
2009
Idac teraz do administracji mialam malego staracha poniewaz wszyscy mi mowia, ze tu straszy, ja oczywiscie wszystko na smiech, ale jak tak ludzie mowia i pozniej idzie sie w nocy samemu to wyobraznia robi swoje.... to na tyle o strachach...
Fajny dzis dzien mialam... dzis moj drugi samotny wypad do miasta tym razem kombi, takie sypiace sie, ale wazne ze jezdzi. Siedzialam przy oknie na ostatnim siedzeniu, siedzenia, samochody sa tu troche mniejsze niz polskie, poniewaz wszystko jest przystosowane do tych ludzi troszke mniejszych... siedzialam przy otwartym oknie co jakis czas zaliczajac glowa o dach... jechalam do Colegio Don Bosco. Wiedzie gdzie nie ide czuje, ze ktos sie mna opiekuje... fajne to jest;)
Wracajac pojechalam na mercado to taki rynek podobny do stadionu w Warszawie z handlujacymi Chinczykami, podobnie to wyglada, moze czasami wiekszy balagan. Wiec poszlam sobie na mercado kupic rzeczy do warsztatu bizuteria, ktory mam prowadzic,... kupilam wszystko co chcialam, a jak Pani sie dowiedziala, ze jestem z Bosconi dala mi jeszcze w prezencie troche materialu do warsztatu, i na pozegnanie slowa, zyczenia noworoczne i uwazaj na swoj plecak, wiecie zlodzieji jest duzo a na mercado ich nie brakuje. Udalo mi sie znalez odpowiednie powrotne combi i jestem w Bosconi.
Dzis robilam faworki, ktore posmakowaly kucharce, ktora gotuje w Bosconi wziela przepis i ma wyprubowac u siebie w domu. Dzis smiesznie bo mialam na zmiane rece w mace, a za chwile w kleju.. przygotowuje z moimi pomocnikami letrelos na vacaciones utiles (wakacje uzyteczne)
Dzis tak fajnie polsko bylo poniewaz wlasciwie wszyscy sie porozjezdzali zostalysmy my wolontariuszki, Ks Piotr i Ks Juan. I modlitwa byla taka polska-koledy.
Wiecie tu jest w syslwestra zwyczaj palenia takich lalek przygotowanych z materialu wielkosci czlowieka. Podobno wklada sie do srodka kartke z wszystkimi zlymi rzeczami, to wszystko sie pali o godzine 12 w nocy. Tez pare sekund przed 12 sie je winogrona, jeszcze nie wiem co to oznacza, i kolejny zwyczaj trzeba miec przy sobie koniecznie cos zoltego, jakias czes ubrania.
Ja obchodzilam sylwestra przy szapanie i filmie z przerwa na wyjscie na ulice zobaczyc, jak bawia sie peruwianczycy ;)
Zycze Wam Szczesliwego Nowego Roku!!!
Z Panem Bogiem!
Pozdrawiam z Bosconi;)
Ps. i czeka mnie spacer nocny, bry.... duchy nie straszcie;)