środa, 22 kwietnia 2009

Gdy lobuziak bierze w swoje rece rozaniec...

Chcialabym sie z Wami podzielic sytuacja, jaka sie dzis wydarzyla w oratorium. Dzis nasze lobuzy postanowilismy posadzic oddzielnie w klasach, tak ich podzielic, zeby tylko nie siedzieli razem, poniewaz gdy sa razem zaden nie jest w stanie zrobic pracy domowej. Na dzieleniu ich i umieszczaniu kazdego w innej klasie stracilysmy duzo czasu, pozniej i tak ich trzebabylo za rece wyprowadzac i tlumaczyc ze… natomiast gdy, ktoras z nas opuszczala na chwile klase, dzieci zaczynaly chodzic na rekach, biegac, skakac, wszystko co mozliwe…

I te moje lobuzy od ucieczek, szczurow i chodzenia na rekach, dzis wychodzac z jadalni zaczeli mnie prosic o branzoletke, gdy im mowie, ze to rozaniec i niemoge im go podarowac, bo to prezent. Jerson zaczal mnie prosic o rozaniec, a po chwili cala piatka zaczela krzyczec, ze chca rozaniec. Ja na to dobrze, ale siadamy i mowimy caly rozaniec. Poszlam wyciagnelam rozance takie na palec, pokazalam jeden i mowie podaruje, ale wczesniej mowimy caly rozaniec. Osoby sie temu przygladajace zaczely sie dyskretnie usmiechac, a ja razem z dziecmi zaczelam mowic rozaniec, piec tajemic. I to jest niesamowite, ze te same dzieci uciekajace, niesluchajace sie, siedzialy i wymawialy swoje intencje, w ktorych chca sie modlic, zamykaly oczy i rozkladaly rece, i sie modlily, i prosily o chleb na kazdy dzien, o pokoj, zeby sie ludzie nie bili, prosili za ksiezy, o to zeby mogly odrabiac swoje zadania… Zmowily caly rozaniec, dostaly swoje male rozance, szczesliwe krzyczac “dziekuje Aneta!” poszly do swoim domow, gdzie za podloge sluzy ziemia, a za dach nasze niebo niebieskie…


Czesto tu slysze, ze dzieci tu nie zmowia calego rozanca, nie wysiedza (to mowia dorosli)… i dzis przeczytalam takie zdanie, ze potrafimy zrobic bardzo wiele dopoki ktos nam nie powie, ze to jest za trudne lub niemozliwe… i tak sobie pomyslalam, ze tym dzieciom jeszcze nikt nie zdazyl powiedziec, ze rozaniec jest nudny i zadlugi, zeby go odmawiac… a my dorosli za nim zaczniemy mowic rozaniec najpierw zaczniemy rozwazac, ale przeciez jest taki dlugi i czesto ograniczamy sie tylko do jednego dziesiatka lub rezygnujemy z jego odmawiania…


Nativo, chcialbym jeszcze pare slow napisac o tym chlopcu. Wsrod chlopcow odmawiajacych rozaniec byl Nativo (jego imie pochodzi od Navidad znaczy Boze Narodzenie) Dzis pomagalam Nativo odrobic prace domowa. Rozmawiajac zapytalam, co robi twoja mama?, “pracuje w fabryce”, a co robi twoj tata? “nie mam taty” chwila milczenia, po chwili mowie, wiesz, ze masz tate, i to wielkiego? Pytam, wiesz jak ma na imie? “nie”, ma na imie Bog. I nastepnym razem kiedy ktos Cie zapyta czy masz tate powiesz, ze masz tate i ma na imie Bog. Po skonczonej pracy pytam chlopca masz tate, mowi “nie”, a to, co Ci mowilam, odpowiada “tak mam”.

Dzieci, ktore do nas przychodza potrzebuja rozmowy, chca byc zauwazone, czesto mysla, ze poprzez krzyk, bojki, zwroca nasza uwage. Tu jest rzecza czesta, ze dzieci nie zyja z obojgiem rodzicow, ze bardzo czesto to ojciec opuszcza zone i dzieci, dla innej kobiety. Nasze dzieci zyja w trudnym swiecie, zebrzac o chlep, i o ubranie. Starmy sie pomoc na ile mozemy, Pierwsza rzecza czlowieka jest zaspokojenie podstawowych potrzeb, oferujemy naszym dzieciom cieply posilek, pomoc w nauce, ale w tym wszystkim chcemy nauczyc ich godnosci, jako osoby i dziecka Bozego. Chce im dac rozmowe, ktorej czesto brakuje w domu, uwage, radosc i milosc. Moje lobuziaki sa moja szkola cierpliwosci.
Pozdrawiam Was
i nie myslcie, ze rozaniec jest zadlugi, zacznij odmawiac, a zobaczysz, ze czas, ktory sie wydaje czasem straconym na roznaniec, wnosi o wiele wiecej w Twoje i innych zycie.
Prosze o jedna dziesiatke w intencji naszych dzieciakow;)

Brak komentarzy: