piątek, 10 kwietnia 2009

Wielki Piatek

Moze zaczne od tego...

Wczoraj jak wracalam o polnocy do Boskoni po drodze wydzielismy grupe 9 osob z Bosconi, dzis sie okazalo ze zostali okradzeni z wszystkich pieniedzy i nie mieli jak wrocic, otoczyla ich grupa zlodzieji 15...

Nawet nie wyobrazacie sobie, jak mi glupio ze nie zatrzymalismy sie wczoraj... dzis chodzilam i przepraszalam ich za to..., a sama zaczelam sie zastanawiac dlaczego...?

Mysle, ze caly czas za malo znam miejsce, w ktorym jestem...

I czuje sie, jak na szkole u Pana Boga, ktory pokazuje zycie wielu ludzi tu jest twarde i ciezkie...



A ja wczoraj chcialam wracac na pieszo...



To tak chcialam napisac ze te swieta sa szczegolne i mysle ze w zyciu tak nie przezywalam tego okresu w ten sposob, napewno na to wszystko ma wplyw miejsce, i dzielace kilometry od Polski.

Tu w Peru w piatek sie nie sprzata wszystko juz musi byc gotowe, nawet sie mowi, ze czlowiek musi wczesniej byc umyty i czysty. Rozmawialam dzis z Pania ktora u nas gotuje, opowiadala mi jak ona wychowuje swoje corki np. ze w piatek nie mozna sie poklocic, ubierac rzeczy z intensywnycmi kolorami, mowic zbyt cieszkich zartow, poniewaz jak pozniej spojrzec na krzyz i na Jezusa, ktory wzial na siebie grzechy wszytkich nas.

Piatek tu w Bosconi ma byc dniem refleksji, wyciszenia, kontemplacji.

Brak komentarzy: