piątek, 24 października 2008

19 października 2008

Spotkałam dziś Anioła Gabriela.

Dzis rano miałam troche czasu, żeby uzupełnic bloga, pogadac, odpisac. Potrzebny jest taki czas.

Dziś były po południu takie olimiady dla dzieci. Przyszlo ogromnie duzo dzieci ja juz nie jestem w stanie je liczyc, podobno bylo okolo 200. Jest taka brama przez, ktora sa wpuszczane dzieci do oratorium. Zaczyna sie zabawa nasze dzieci z oratorium porannego i popoludniowego kojarze ale reszte nie... I tak zaczyna sie formacja wolam jakas grupe chlopakow na formacje, a tu cos pachnie zle... wyglada na to ze przyszli tacy chlopacy nie za wiele majacy wspolnego z oratorium. Jeden z nich spojrzal na mnie jakbym mu matke zabila, przeszedl mnie taki cien zla, strach. Zabrali sie i poszli. Ja chodze dalej zwoluje dzieci z lekim strachem w sercu, kurcze tacy ludzie tu wchodza. Nie mam nic przeciwko nim, ale tu sa dzieci, coz ulica nie segreguje i tak sie z nimi mijaja na zewnatrz Bosconi. No bardzo duzo Wam opisuje tu sytuacji, zastanawiam sie czy nie zaduzo...

Po formacji dzieci zabieramy na basen nie wszystkie, czesc rozgrywa mecze. Pilnuje maly basen, dzieci szaleja jak to dzieci a ja chodze i tylko patrze, zeby sie zadne mi nie utopilo. A te dzieci niespecjalnie, pokazuja mi jak plywaja, to wyglada tak, ze dziecko daje nurka pod wode i udaje topielca unoszac sie na wodzie. Warjacji mozna dostac stoje i licze sobie juz nawet po hiszpansku czy juz mi sie topi to dziecko, czy nie. Jestem na razie przewrazliwiona, moze z czasem przyzwyczaje sie. Byla taka fajna chwila ze mialam opanowany maly basen, duze dzieci wyslalam do duzego basenu. W malym byly juz prawie maluchy, przestaly juz skakac sobie na glowe, i zaczelo byc bezpiecznie, ale .......... jesli ktos ma watpliwosci, czy jechac na misje czy nie, mowie Wam dzis, nie wiem czy dziesiatka wolontariuszy by sobie poradzila. Pomagaja nam osoby takie odpowiedzialne, wlasciewie to my sobie na wzajem pomagamy. Nie marnucie czasu w Polsce, tu jest pracy tyle.....

Ale ja ciagle mysle w kategoriach polskich gdy dzieci stoja cicho i spokojnie i sluchaja, tu o taka chwilke jest bardzo trudno.

Na sam koniec juz padlam, o slup sie oparlam przy szedl do mnie chlopiec i wyraznie widac ze chce pogadac, coz mysle sobie czy ja Cie zrozumie, ale nie bylo zle okazlo sie ze gra toche na gitarze, nie pisalam Wam ale tego chlopca raz kiedys przestraszylam w nocy zakradal sie pod okno i podsluchiwal spotkanie, oczywiscie zartujac, ja zaszlam go od tylu i udalo sie tak go przestraszylam, ze co mnie widzi mowi o tym:)

Ale wracamy do oratoium kiedy juz nie mialam sily, zobaczylam takie malenkie dziecko, toche ponad roczek mialo, juz chodzilo. Ale nie samowite dziecko o takim wyrazie twarzy, ktore zostalo mi w pamieci, zaczelam rzucac do niego pilke. Ten chlopczyk mial na imie Angel Gabiel – Aniol Gabiel.

Spotkalm dzis czyste dobro w tym malenkim dziecku i ciezkie zlo w mlodym czlowieku. Tak blisko i tak wyraznie. Te dwie twarze stoja w moich oczach. Niewinnego dziecka i twarz z tatuazami z wrogim wzrokiem.

Jak blisko siebie jest zlo i dobro. Dziekju za te dziecko, ktore podnioslo mnie na duchu.


Przepraszam, ze czasem brak literek w wyrazach i moze zdania sa nie jasne, ale ja zazwyczaj spisuje zdarzenia na koniec dnia, przed snem i z prawie zamykajacymi sie oczami i nie juz nie kontroluje do konca tego co pisze mam nadzieje, ze nikogo nie zniechece do misji :) tu trzeba sie przemoc i robic swoje nie da sie wszystkigo zmienic i nie ktore rzeczy trzeba zostawic takie jakimi sa.

Dzieki!

i pamietajcie Bog i tylko Bog moze uczynic cud z naszego zycia.


Brak komentarzy: