środa, 29 października 2008

23.10.08 Bog kocha Cie. Nie zapomnij.



Pozdrawiam Was, chce tak w miare szybko naspisac do Was, bo tak mi sie chce spac, to jest jedna z rzeczy do, ktorych nie trzeba mnie namawiac, jest sennn.....

Dzis byly oratoria jak codzien tylko, ze dzis po poludniu nie przyszlo pare osob zajmujacych sie klasami i krach trzeba laczyc klasy, zamieszanie, foramacja sie przeciaga, wszystko sie przeciaga liczenie, listy. Dzieci jest tak, jak dzis 80, ktorym trzeba pomoc w odrobieniu lekcji. Jesli wszyscy funkcjonuja jak nalezy sa osoby to gra fajnie (prawie, ale o tym innym razem), tylko tu sie ludzie nie przejmuja jak kogos nie ma, tu sie nie spiesza, nie biegaja. Czasem zamykam i otwieram brame i czasem troszke klamie, ze nie mam kluczy, bo inaczej nie zdazam na spotkanie lub inne zajecia. Mowie, ze nie mam kluczy lub wysylam np. do brata (wole ta druga wersje nie trzeba klamac). I tak raz utknelam na bramie juz wypuscilam osoby, odchodze krzyk za plecami wpuszczam, i spowrotem juz biegne, zeby nikt nie zdazyl nawet krzyknac, a tu nic z tego znowu ktos krzyczy przy bramie, i jeszcze do tego wszystkiego tak chodza wolno. Wiec tu spokojnie mozna zostac klucznikiem.

Bardzo duzo sie tu dzieje, dzis kolejne spotkanie dotyczace oratorium Bartolome Garell, przygotowanie, pelna oraganizacja konczymy i szybkim krokiem biegniemy, bo juz Ksiadz konczy Msze Sw i idziemy na „Casa” z wizyta pastoralna – koleda. Tylko tu wyglada calkiem inaczej np. wchodzimy do domu i nie ma nic przygotowanego jak w Polsce stol nakryty bialym obrusem woda swiecona itp. Tutaj wchodzimy to najczesciej ludzie jeszcze jedza jakis posilek. Ludzie sa uprzedzani o wizycie Ksiedza, ale wogole nie ma takiego oczekiwania, przygotowania. Ale jak ksiadz juz wejdzie to sie modla, prosza tak jak dzis na ulicy o poswiecenie pojazdu (takiego motoru wozacego ludzi z tylu). Tu sie nie palci za wizyte, tylko sie cieszy, ze Ci ludzie chca wpuscic nas do domu. Moim takim jak na razie stalym zadaniem jest noszenie torby z cukierkami i przy tym pilnowanie, zeby nie znikaly, poniewaz w czasie wizyty w jednej chwili pojawia sie gromatka zaciekawionych dzieci, proszacych o cukierki. Ogolnie to wyglada tak, ze caly czas chodze za ksiedzem, bo to oczywiscie Ksiadz daje cukierki. Dzis byla smieszna sytuacja dzieci wpychaly nam sie do domow, do ktorych wchodzilismy i Ksiadz mowi, zeby ministranci ich nie wpuszczali (chodzi o zachowanie prywatnosci i uszanowanie tej rodzinny), a ministrant na to Ksieze jest niespodzianka wchodzimy do domu gdzie dziecko ma urodziny i jest pelno dzieci wokol :)))


Moge duzo opisywac i jest tu co opisywac, ale czasu malo... albo po prostu trzeba wybrac to co najwazniejsze z tego dnia, i tym umiec sie podzielic z czlowiekiem. I dziele sie z Wami czastka siebie i czastka tego miejsca i ludzmi.

Dzis podeszla do mnie kobieta i mowila dziekujac, ze ja tu chcialam przyjechac, dopytywala sie czy jestem ta wolontariuszka, dzis rowniez chlopiec sie pytal czy jestem misjonarka. Ja normalenia coz kobiecie dziekuje a chlpocu mowie tak. Tak jestem misjonarka, szczegolnie kiedy chodze po „Casa” wtedy czuje sie, ze w tym wszystkim jest Bog ze swa miloscia, niespokojna czekajaca, zeby tylko moc wytrysnac, ale potrzebuje czlowieka, zeby czlowiek czlowiekowi moglby go zaniesc.

Tylko Anioly do mnie wysylaj ..................

Pozdrawiam Was, pamietajcie, ze Was rowniez bardzo mocno kocha Bog! Nie zapomnij Kocha!

1 komentarz:

Unknown pisze...

Dla nich Bóg jest naprawdę ważny. Ja często mam wrażenie, że my w Polsce zapominamy WŁAŚNIE o tym, że Bóg nas kocha. Sama bardzo często się na tym łapię, że zapominam, że Bóg mnie kocha... No i przez ro chyba Bóg na mnie się smuci. Przepraszam, że takie smutne refleksje czynię ale to chyba prawda. Ameryka Południowa pragnie Boga, a my w Europie i Stanach tylko taplamy się w grajdołku, kłócimy się o błahe rzeczy, a wierzących nazywa się "ciemnogrodem". A u Ciebie ludzie chcą żyć, może nawet w biedzie ale z Bogiem obok, uśmiechem w sercu i może nawet z nadzieją, że los się odmieni?